Nikt ci nie powie, kiedy będą cię podglądać
Nie jesteś zagrożonym gatunkiem, a twój tryb życia, umaszczenie i rytuały godowe nie powinny nikogo interesować.
A jednak!
Policja ma nieograniczony i niekontrolowany dostęp do twojej historii kontaktów i rozmów, billingów i lokalizacji. Podgląda cię, szufladkuje i wyciąga wnioski.
Czy naprawdę chcesz, żeby traktowano cię jak zwierzę?
Ale może robisz coś… podejrzanego?
Może wyróżniasz się poglądami, wyglądem, zainteresowaniami? Może twoja firma zaskakująco dobrze się rozwija? Może udzielasz się społecznie, rozmawiasz o polityce, komentujesz polaryzujące dyskusje na Facebooku?
Witaj na liście ludzi „podejrzanych”.
I nie chcemy im tego zabronić, ale wiemy też, że da się to osiągnąć bez wolnej amerykanki. Polskie przepisy na tle europejskich przedstawiają się blado – policjant ma łatwy dostęp do wszystkich twoich prywatnych informacji (od danych telekomunikacyjnych, przez wyciągi z rejestrów państwowych, aż po historię twojej przeglądarki), bez żadnej kontroli. Chcemy, aby dwa razy zastanowił się, zanim po nie sięgnie.
Da się, ale jest to trudne – dlatego Fundacja Panoptykon od lat sprzeciwia się odbieraniu Polkom i Polakom prawa do prywatności. Prowadzimy sprawy przeciwko służbom, walcząc z nimi o ujawnianie statystyk. Odsłaniamy narzędzia służące do inwigilacji i wpływamy na kształt przepisów dotyczących funkcjonowania służb. Nikt nie ma prawa cię śledzić bez powodu i jesteśmy zdeterminowani, aby to wywalczyć.
Inwigilacja musi być kontrolowana. Żądamy informacji dla inwigilowanych i powołania niezależnej instytucji kontrolującej Policję i służby.
Naszą petycję poparło prawie 6 tys. osób i kilkadziesiąt organizacji społecznych. Z naszymi postulatami zgadzają się też wszystkie partie opozycyjne.
W czerwcu 2021 r. petycję skierowaliśmy m.in. do prezydenta, premiera, a także Sejmu. Ich odpowiedź była jasna: niekontrolowana inwigilacja nie istnieje, więc nie mają zamiaru się nad nią zastanawiać.
W międzyczasie pojawiły się doniesienia, że w Polsce bezprawnie inwigilowano systemem Pegasus. Petycja Panoptykonu zyskała wtedy drugie życie – jej rozpatrzeniem zajął się Senat. Senacka komisja praw człowieka w lutym 2022 r. uznała, że potrzebna jest kompleksowa reforma nadzoru, czas też przygotować zmiany prawne.
Co złego w inwigilacji?
8–10 tysięcy
podsłuchów zakładanych rocznie przez Policję.
Dwadzieścia pięć dziennie!
1,35 miliona
billingów i lokalizacji pobranych przez Policję i służby.
Czy na pewno wszystkie dotyczą przestępców?
Poznaj historie inwigilowanych
Zobacz, że na każdego znajdzie się paragraf
Jak możesz pomóc?
Pytania i odpowiedzi
O problemie
W Polsce jest 10 instytucji uprawnionych do prowadzenia tzw. czynności operacyjno-rozpoznawczych. Są to w kolejności alfabetycznej: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Biuro Nadzoru Wewnętrznego MSWiA, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej, Krajowa Administracja Skarbowa, Policja, Służba Kontrwywiadu Wojskowego, Służba Ochrony Państwa, Straż Graniczna, Żandarmeria Wojskowa. Do tego funkcjonują jeszcze służby wywiadowcze – Agencja Wywiadu i Służba Wywiadu Wojskowego, ale formalnie nie mogą one prowadzić działań na terenie kraju.
Wiemy, że operatorzy telekomunikacyjni przechowują (wyłącznie na potrzeby służb) informacje o tym, gdzie byliśmy w ciągu ostatnich 12 miesięcy i do kogo w tym czasie dzwoniliśmy. Służby chętnie po te dane sięgają: w 2019 r. zrobiły to 1,35 mln razy, w 2018 r. – 1,33 mln, w 2017 r. – 1,23 mln, w 2016 r. – 1,15 mln. Wiemy też, jak często zakładają podsłuchy: w ostatnich latach sama Policja zakładała rocznie ponad 8 tys. podsłuchów (najwięcej, bo aż 9725, w 2017 r.). Pozostałe służby w samym 2019 r. podsłuchiwały 1267 osób.
Jednak poza tymi dwiema kategoriami większość działań służb jest tajemnicą: sprawdzają nas w rządowych rejestrach, mają zdalny podgląd do systemów monitoringu wizyjnego, mogą „przyczepić komuś ogon”. Mogą zbierać informacje o tysiącach z nas, np. poprzez sprawdzenie tożsamości właścicieli wszystkich telefonów, które były na proteście lub szczegółowo inwigilować wybrane osoby np. instalując na ich telefonach oprogramowanie szpiegowskie Pegasus. A szef ABW ma nawet możliwość założenia podsłuchu bez konieczności uzyskania zgody sądu, jeśli podejrzewa kogoś o terroryzm. Panoptykon walczy w sądzie o informację o tym, jak często korzysta z tej możliwości.
W 2019 r. Policja założyła podsłuchy 8065 razy, a tylko w 16% spraw (1303 przypadki) uzyskano dowody do procesu karnego. Kim były zatem pozostałe podsłuchiwane osoby?
Sądy kontrolują tylko wąski wycinek działalności Policji i służb: wydają zgody na podsłuchy i otrzymują sprawozdania z tego, jak służby sięgają po dane telekomunikacyjne (m.in. billingi). Jeśli Policja albo inna służba chce „przypiąć ci ogon”, oglądać pasażerów tramwajów na kamerach monitoringu lub sprawdzić informacje zawarte na twój temat w jednym z setek publicznych rejestrów (np. w szpitalu lub w urzędzie skarbowym), nie musi nikogo pytać o zgodę ani cię o tym informować. Co więcej – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego może bez pytania o zgodę sądu ani prokuratury podsłuchiwać osoby, które podejrzewa o terroryzm.
W tych nielicznych sytuacjach, kiedy sądy mają coś do powiedzenia, niemal nigdy nie kwestionują wniosków służb. W 2011 r. sądy zaakceptowały 98,57% wniosków, które do nich trafiły. W kolejnych latach wnioski służb i Policji sądy akceptowały w ponad 99% przypadków!
Paradoksalnie ostrzejszym recenzentem wniosków o podsłuch są prokuratorzy (ich akceptacja też jest służbom potrzebna). Im zdarza się zakwestionować nawet 3% wniosków (rekordowy był pod tym względem 2015 r.).
Dlaczego sądy tak przychylnie patrzą na wnioski służb? Na pewno znaczenie ma fakt, że służby – zgodnie z przepisami – przedstawiają sądom tylko te materiały, które uzasadniają konieczność założenia podsłuchu. Mogą więc pominąć np. alibi podejrzewanego. Do tego sędziowie działają pod ogromną presją czasu, a prawo zachęca ich do zatwierdzania wniosków (np. uzasadnienie muszą pisać tylko wtedy, gdy odmówią; jeśli się zgodzą – wystarczy podpis).
Teoretycznie sądy kontrolują też pozyskiwanie przez Policję i służby danych telekomunikacyjnych, ale tu jest jeszcze gorzej: tzw. kontrola polega na tym, że Policja/służby co 6 miesięcy wysyłają do sądów liczącą kilkadziesiąt stron tabelę z informacją, ile razy i w jakich sprawach pobrały dane. Sędzia, patrząc na tę tabelkę, ma zweryfikować, czy przypadkiem w którejś ze spraw nie kryje się pozyskanie danych na wyrost lub czy do realnej sprawy nie dorzucono billingu bądź lokalizacji dziennikarza lub aktywisty. Szczegółowo ten mechanizm opisaliśmy w raporcie nt. ustawy inwigilacyjnej.
Panoptykon postuluje stworzenie niezależnego organu ds. kontroli nad działalnością służb policyjnych i specjalnych. Chcemy też, aby każda osoba inwigilowana mogła dowiedzieć się, że była przedmiotem zainteresowania służb, i w razie potrzeby złożyć skargę na ich działania.
Niezależny organ kontrolujący powinien zajmować się wszystkimi dziewięcioma służbami uprawnionymi do wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych, rozpatrywać indywidualne skargi obywateli na inwigilację i prowadzić cykliczne kontrole (sprawdzać, czy służby przestrzegają prawa i chronią wolności obywatelskie).
Z kolei nałożenie na Policję i służby obowiązku informowania o tym, że w przeszłości kogoś inwigilowały, pozwoli każdemu obywatelowi i każdej obywatelce podejrzewającym, że mogli stać się przedmiotem zainteresowania służb, na weryfikację zasadności prowadzonych względem nich działań. Wprowadzenie takiego prawa zwiększy też świadomość wśród funkcjonariuszy, że ich działania będą mogły podlegać weryfikacji, i zmniejszy ryzyko nadmiernej ingerencji w prawo do prywatności (nasza propozycja, jak mogłaby wyglądać taka informacja)
Obowiązek poinformowania o podsłuchu powinien być – co do zasady – realizowany po 12 miesiącach od zakończenia kontroli. Takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Niemczech i jest rozsądnym kompromisem pomiędzy koniecznością sprawnego działania służb a realizacją praw jednostki. Na wniosek policji lub służby specjalnej sąd mógłby odroczyć lub nawet uchylić obowiązek poinformowania osoby kontrolowanej. Powinno to być tylko w sytuacji ryzyka zagrożenia dla zdrowia i życia (np. funkcjonariuszy pracujących pod przykryciem) lub zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego (np. w kontekście spraw dot. szpiegostwa).
Nasze propozycje dotyczące reformy szczegółowo opisaliśmy w dokumencie pt. Osiodłać Pegaza. Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy, który powstał w ramach prac działającej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich Komisji Ekspertów do spraw Przestrzegania Praw Obywatelskich w Działaniach Służb Specjalnych. W pracach zespołu brali udział zarówno obrońcy praw człowieka, jak i osoby związane z funkcjonowaniem Policji i służb, co umożliwiło unikalne spotkanie dwóch perspektyw i wypracowanie rozwiązań gwarantujących ochronę prywatności i jednocześnie skuteczną pracę służb.
Jak najbardziej! Nasze postulaty na temat tego, jak powinna wyglądać kontrola nad inwigilacją, nie wzięły się znikąd: w większości państw europejskich (np. Norwegii, Wielkiej Brytanii) istnieją instytucje, które koncentrują się na kontroli służb, a osoby inwigilowane są o tym później informowane. Poziom przestępczości w tych państwach jest podobny do polskiego.
Nie chodzi nam o ograniczenie skuteczności Policji i służb, tylko o równowagę między ochroną praw i wolności obywatelskich a przeciwdziałaniem zagrożeniom dla bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Nadzór nad służbami to po prostu element sprawnie funkcjonującego państwa.
Choć od lat Policja i służby mogą coraz więcej (pamiętasz jeszcze tzw. ustawę inwigilacyjną czy antyterrorystyczną?) i posługują się coraz nowocześniejszym sprzętem (słynny Pegasus to tylko wierzchołek góry lodowej), kontrola nad ich działaniami zatrzymała się na poziomie z lat 90. Efekt? Policjant może w kilka chwil sprawdzić, jakie telefony logowały się do stacji telefonii komórkowej w miejscu popełnienia przestępstwa lub z kim rozmawiała podejrzewana osoba. Ten sam policjant może też sprawdzić billingi swojej żony (lub męża), którą podejrzewa o zdradę. Dobry mechanizm kontroli pozwoli zapobiec takim nadużyciom i nie utrudni Policji pracy. Rozwiązania z innych państw, w których poziom przestępczości nie różni się od naszego, a służby podlegają kontroli, pokazują, że można ją połączyć ze skutecznym ściganiem przestępców.
Dziś mało kto wie, że był inwigilowany, ale jeśli już trafisz na trop takiej sytuacji, w najlepszym razie możesz liczyć na kilkuletni proces o ochronę dóbr osobistych, na końcu którego ktoś cię przeprosi – dokładnie tę ścieżkę przeszedł kilka lat temu inwigilowany dziennikarz Bogdan Wróblewski. Oczywiście zawsze możesz poskarżyć się do prokuratury. Nawet jeśli nie będą chcieli prowadzić postępowania przeciwko kolegom, to przynajmniej będą wiedzieć, że wiesz. Możesz się też zwrócić do Rzecznika Praw Obywatelskich, którego zadaniem jest pomagać ludziom w takiej sytuacji. My zrobiliśmy jeszcze więcej: ponieważ ze względu na naszą pracę istnieje prawdopodobieństwo, że służby się nami interesują, wspólnie z naszymi sojusznikami z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz adw. Mikołajem Pietrzakiem złożyliśmy skargę na inwigilację do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Trybunał zażądał w tej sprawie wyjaśnień od rządu, a teraz czekamy na wyrok.
Kiedy nasze postulaty będą zrealizowane, policjant lub funkcjonariusz dwa razy zastanowi się, zanim cię sprawdzi. Ale jeśli już dojdzie do inwigilacji, będziesz mieć prawo poskarżyć się na to do organu, którego powołanie postulujemy. A on dokładnie zbada sprawę.
Informacje na temat niekontrolowanych działań służb znajdziesz np. na stronach: Fundacji Panoptykon, Rzecznika Praw Obywatelskich – m.in. nt. Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur – oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka .
O kampanii
Kampania ma za zadanie przede wszystkim budzić świadomość problemu. Jeśli zdajesz sobie sprawę, że nad inwigilacją nie ma realnej kontroli – pierwszy krok jest już za nami. Chcemy przekonać jak najwięcej osób, że potrzebna jest zmiana.
Takie samo przesłanie kierujemy w stronę polityków. Część z nich nie wie, że problem istnieje, a brak kontroli nad działaniami służb narusza prawa i wolności obywatelskie i – paradoksalnie – przyczynia się do osłabienia bezpieczeństwa publicznego, które te służby mają chronić. Chcemy przekonać polityków i polityczki, że problem jest społecznie ważny, i doprowadzić do zmiany obowiązującego w Polsce prawa.
Aktualizacja: Kilka miesięcy po starcie kampanii wiemy już, że wszystkie partie opozycyjne zgadzają się z naszymi postulatami.
Szanse na to, że nasza petycja doprowadzi do szybkiej zmiany, są niewielkie. Nie możemy jednak siedzieć z założonymi rękami i wysłuchiwać polityków, którzy zachowują się, jakby problemu nie było.
Składając tę petycję, wysyłamy do władzy jasny sygnał: jako obywatele i obywatelki domagamy się zmiany. Petycja zmusza rządzących, żeby chociaż wysłuchali, czego od nich oczekujemy. Petycji nie można bowiem zignorować: owszem, władza nie ma obowiązku realizować zawartych w niej postulatów, ale w takim przypadku powinna podać argumenty przemawiające za ich odrzuceniem. Zgodnie z ustawą o petycjach ma na to 3 miesiące. Formalnie petycję wyśle Fundacja Panoptykon. Napiszemy w niej, ile osób ją poparło. Im więcej nas będzie, tym wyższa poprzeczka dla rządzących. Łatwiej powiedzieć „nie” jednej organizacji niż kilku czy kilkunastu tysiącom osób, które przyjmą je z głośnym niezadowoleniem.
Jednak petycja to tylko jeden z elementów naszych działań. Poza tym współpracujemy z ekspertami i instytucjami, przygotowując postulaty zmian, nagłaśniamy nadużycia, na bieżąco monitorujemy projekty kolejnych ustaw i przekonujemy decydentów: o wszystkich tych działaniach informujemy na naszej stronie. Nawet jeśli określone zmiany prawne nie będą uchwalone przez obecną władzę, to właśnie teraz mogą pojawić się pomysły czy projekty ustaw, które staną się punktem wyjścia do zmiany na lepsze w przyszłości.
Aktualizacja: 7 maja 2021 roku petycja poparta przez prawie 6 tys. osób i kilkadziesiąt organizacji społecznych trafiła na biurka prezydenta, premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu.
Rok 2020 to był rok protestów różnych środowisk oraz ogromnej aktywizacji obywateli i obywatelek. W państwie, w którym władza może wykorzystywać Policję i służby do swoich celów, wraz ze zwiększoną aktywnością obywateli, zwiększa się aktywność służb. Dlatego postanowiliśmy ruszyć teraz z kampanią.
Ale to nie początek naszych działań w tej sprawie: problemem niekontrolowanej inwigilacji zajmujemy się od chwili powstania Panoptykonu w 2009 r. To my ujawniliśmy informację, że polskie służby ściągają ponad milion billingów rocznie. Wśród naszych głośnych akcji znalazło się też 100 pytań o inwigilację do polskich władz, gdzie (po ujawnieniu przez Edwarda Snowdena tego, jak amerykańskie służby inwigilują cały świat) dopytywaliśmy o współpracę służb z Polski i z USA. Kontroli nad działaniami polskich służb domagaliśmy się zarówno wtedy, gdy rządziła PO, jak i domagamy się teraz, kiedy rządzi PiS. Stąd wiemy, że politycy wszystkich opcji nie mają interesu, by cokolwiek z tym problemem zrobić – przynajmniej dopóki nie zainteresuje się nim opinia publiczna. I właśnie to chcemy tą kampanią społeczną osiągnąć. Nasze działania opisujemy na stronie Fundacji Panoptykon.
Sprzeciwiamy się nadużywaniu przemocy fizycznej przez Policję (zob. apel organizacji społecznych w tej sprawie). Inwigilację traktujemy jako przemoc niejawną. Trudno z nią walczyć, bo często nie zostawia widocznych śladów, choć niezaprzeczalnie ogranicza prawa i wolności obywatelskie. Wprowadzenie proponowanych przez nas zmian rozwiązałoby jednak nie tylko problem inwigilacji: organ kontrolny musiałby weryfikować legalność wszystkich działań Policji, także nadużywania przemocy wobec demonstrujących.
Od początku działania Panoptykonu patrzymy na ręce zarówno władzy, jak i prywatnym firmom. Walczymy tak z problemem inwigilacji przez państwo, jak i z zapędami największych korporacji: poskarżyliśmy się do Urzędu Ochrony Danych Osobowych na zasady wykorzystania danych osobowych przez Google, przed warszawskim Sądem Okręgowym trwa wspierana przez nas sprawa przeciwko Facebookowi w związku tzw. prywatną cenzurą. Od dłuższego czasu zajmujemy się też reklamą śledzącą – polecamy nasz artykuł pt. 10 grzechów reklamy internetowej.
To, co dziś jest dozwolone, jutro może stać się nielegalne – i nie ty o tym decydujesz. Popularne w PRL, a niestety wciąż aktualne powiedzenie głosi: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Dopóki służby działają poza kontrolą, istnieje ryzyko wykorzystania Policji i służb w innych celach (jak np. zaszkodzenie niewygodnym przedsiębiorcom, zdobycie haków na przeciwników politycznych) niż te, do których zostały powołane.
Albo inaczej: jeśli nie masz nic do ukrycia, to czemu zasłaniasz okna?
Dobre pytanie! Informacji o Twoim podpisie nie przekażemy adresatom petycji: Twoje dane chronimy na naszym serwerze, a adresaci petycji dostaną tylko informację o ogólnej liczbie podpisów świadczącą o skali jej poparcia.
Nie jesteśmy jednak w stanie zagwarantować, że podpis pod tą lub jakąkolwiek inną petycją nie zostanie kiedyś użyty przeciwko tobie. Podobnie ma się sprawa z protestami: Twoja obecność na ulicy w „anonimowym” tłumie też może zostać wyśledzona. W przypadkach przewidzianych prawem możemy być zobowiązani do udostępnienia przechowywanych przez nas danych, ale zrobiliśmy wszystko, żeby zminimalizować ryzyko ich wypłynięcia.
W krajach autorytarnych aktywistki i aktywiści to jedne z pierwszych grup społecznych na celowniku władz. My jednak wychodzimy z założenia, że mimo braku kontroli nad służbami i wielu innych problemów, z którymi borykamy się w Polsce, żyjemy w państwie z ustrojem demokratycznym – dlatego wyrażając swój sprzeciw, sięgamy po narzędzia gwarantowane przez demokrację.
Kampania „Podsłuch jak się patrzy” oraz inne działania, jakie podejmujemy w związku z brakiem kontroli nad Policją i służbami specjalnymi, realizowane są z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG, oraz ze środków pozyskanych przez Fundację Panoptykon z 1% odpisu podatku dochodowego od osób fizycznych. Ty też możesz wesprzeć nasze działania, przekazując 1% podatku (KRS: 0000327613) lub darowiznę na działania Panoptykonu.
Szczegółowe informacje na temat źródeł finansowania działalności Fundacji Panoptykon znajdziesz na naszej stronie i w sprawozdaniach finansowych (BIP Fundacji Panoptykon).
Patrzymy na ręce państwu i firmom. Sprawdzamy, jak wykorzystują twoje dane, ujawniamy nadużycia, walczymy o prawo chroniące wolność i prywatność. Pokazujemy, jak świadomie żyć w cyfrowym świecie. Jeżeli chcesz dowiedzieć się o nas więcej, zajrzyj na stronę panoptykon.org.
Feministki niegolące nóg, kompulsywnie szyfrujący informatycy, antypolscy ekolodzy czy przedsiębiorcy kombinatorzy to wszystko krzywdzące stereotypy. Ale jak to ze stereotypami bywa: niektórzy w nie wierzą. W naszych filmach wykorzystaliśmy równie szablonowy głos wścibskiego policjanta z kamerą, notesem i pasją do wyciągania wniosków – reprezentanta szkoły szufladkowania ludzi. Chcieliśmy, aby zagotował, zachęcił do sprzeciwu i ściągnął na tę stronę wszystkich, którzy takich opinii mają już dość i nie chcą, żeby były wykorzystywane przeciwko nim.
Nie ukrywamy: Facebook nie jest naszą ulubioną korporacją. Wielokrotnie krytykowaliśmy go za wykorzystywanie gromadzonych danych, a na koncie mamy nawet pozew przeciwko niemu. Trudno jednak polemizować z faktem, że jest to portal ważny, a w przypadku wielu osób – niemal w całości zastępujący kontakt z tradycyjnymi mediami. Tworząc kampanię „Podsłuch jak się patrzy”, wyznaczyliśmy sobie ambitny cel: jeżeli coś ma drgnąć w społeczeństwie, musimy wyjść poza dotychczasowe grono naszych odbiorców i dotrzeć z informacją o problemie niekontrolowanej inwigilacji do znacznie większej liczby osób. Po rozpoznaniu tematu okazało się, że nie możemy sobie pozwolić na pominięcie Facebooka. Nasze poszukiwania etycznych portali oferujących nieśledzącą reklamę kontekstową spaliły na panewce, a próba osiągnięcia tych samych celów za pomocą radia czy telewizji są poza naszym finansowym zasięgiem.
Jednak prywatność jest dla nas ważna – i to nie jest pusty slogan, a fundament naszej działalności. Dlatego tak dokładnie, jak pozwalają na to narzędzia reklamowe Facebooka, opisujemy, do kogo kierowaliśmy wideo o kampanii (jeżeli nie identyfikujesz się z opisem żadnej z tych grup, zajrzyj w ustawienia swojego konta na Facebooku: być może przypisał ci zainteresowanie, po którym nie chcesz, żeby cię targetował, lub – co równie prawdopodobne – zakwalifikował cię do wyróżnionych przez nas grup na podstawie nikomu nieznanych kryteriów). Te grupy to:
- osoby zainteresowane historią i teorią feminizmu, śledzące ikony feminizmu,
- przedsiębiorcy i przedsiębiorczynie,
- osoby interesujące się ochroną przyrody i katastrofą klimatyczną, śledzące organizacje ekologiczne, preferujące dietę roślinną,
- osoby pracujące w zawodach związanych z IT, zainteresowane ochroną prywatności w sieci, śledzące organizacje zajmujące się prawami cyfrowymi,
- osoby, które weszły w interakcje z treściami publikowanymi oraz promowanymi przez nas na Facebooku,
- osoby, które Facebook uważa za podobne do tych, które weszły w interakcje z treściami publikowanymi oraz promowanymi przez nas na tym portalu.
Dowiedz się więcej o tym, jak działa reklama na Facebooku.
Jeśli masz inne pytanie, zapraszamy do kontaktu drogą e-mailową.
Petycja do Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów, Sejmu i Senatu wysłana 7 czerwca 2021 r.
Polska Policja oraz służby specjalne mają szerokie uprawnienia, z których korzystają poza realną kontrolą. Do najpoważniejszych problemów należą:
- masowe pozyskiwanie przez służby danych telekomunikacyjnych (1,35 mln przypadków
w 2019 r.); - system zarządzania podsłuchów, który skonstruowany jest w sposób uniemożliwiający sądom rzetelną weryfikację, czy podsłuch jest uzasadniony i niezbędny (w efekcie zatwierdzają one 98–99% wniosków o podsłuch);
- brak jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli nad większością czynności operacyjno-rozpoznawczych (np. śledzenie czy sprawdzanie w publicznych bazach danych). Sytuacja ta rodzi ryzyko nadużyć ze strony służb i prowadzi do bezzasadnego ograniczania wolności i prywatności Polek i Polaków. To z kolei skutkuje spadkiem zaufania do służb – niezbędnego, by te ostatnie mogły wykonywać swoje zadania i zapewniać obywatelom i obywatelkom bezpieczeństwo.
Domagamy się zmiany przepisów, która umożliwi poszanowanie praw człowieka, w szczególności prawa obywateli i obywatelek do prywatności. Postulujemy:
- powołanie organu nadzorczego, którego zadaniem będzie weryfikacja zgodności z prawem tych działań służb, które ingerują w prawa i wolności obywateli i obywatelek (w szczególności nadzór nad prowadzeniem czynności operacyjno-rozpoznawczych);
- stworzenie mechanizmu informacyjnego, dzięki któremu obywatele i obywatelki zostaną powiadomieni, jeśli w przeszłości byli przedmiotem zainteresowania ze strony służb.
Analogiczne rozwiązania – godzące możliwość wykonywania przez służby działań, do których zostały powołane, z przestrzeganiem międzynarodowych standardów praw człowieka – funkcjonują z powodzeniem w większości państw Unii Europejskiej. Na przykład w Niemczech działalność służb kontroluje Komisja G-10, a osoby, które były podsłuchiwane, są informowane o tym fakcie 12 miesięcy po zakończeniu działań operacyjnych.
Prawo do prywatności należy do podstawowych praw człowieka gwarantowanych m.in. przez europejską Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz Kartę praw podstawowych Unii Europejskiej. Gwarantuje je także Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Na konieczność zmiany przepisów regulujących działanie służb zwracał uwagę Trybunał Konstytucyjny już w 2006 r., wydając (do dziś niezrealizowane) postanowienie sygnalizacyjne, w którym zobowiązał ustawodawcę do stworzenia mechanizmu informowania jednostki o byciu przedmiotem zainteresowania ze strony Policji i służb specjalnych (post. z 25 stycznia 2006 r., sygn. S 2/06). Z kolei w wyroku o sygn. K 23/11 Trybunał Konstytucyjny wskazał, że taki obowiązek „ma eliminować ryzyko niekontrolowanego tworzenia oraz utrzymywania zbiorów danych nieprzydatnych dla postępowań prowadzonych przez organy państwa, lecz potencjalnie wartościowych z punktu widzenia przyszłych, bliżej nieokreślonych czynności”.
Na problem braku kontroli nad działaniami służb i konieczność wprowadzenia obowiązku informowania o inwigilacji zwróciła uwagę także Komisja Wenecka w swojej opinii dotyczącej ustawy z 15 stycznia 2016 r. o zmianie ustawy o Policji i innych ustaw (tzw. ustawy inwigilacyjnej).
Obowiązujący stan prawny rodzi ryzyko ponoszenia przez Polskę odpowiedzialności na arenie międzynarodowej. W szczególności polskie przepisy nakładające na operatorów telekomunikacyjnych obowiązek przechowywania i udostępniania organom ścigania danych telekomunikacyjnych są z niezgodne z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE (por. wyrok TSUE z 6 października 2020 r. w sprawach C-511/18, C-512/18 i C-520/18). Z kolei przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka trwa postępowanie przeciwko Polsce, zainicjowane skargami aktywistów Fundacji Panoptykon i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz adw. Mikołaja Pietrzaka na brak realnej kontroli nad działaniami służb oraz obowiązku informowania jednostek o byciu przedmiotem inwigilacji.
Postulowane przez nas zmiany oraz szersze uzasadnienie ich konieczności znajdują się w raporcie Osiodłać Pegaza. Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy” przygotowanym przez Komisję Ekspertów ds. Przestrzegania Praw Obywatelskich w Działaniach Służb Specjalnych działającą przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
Realizacja postulowanych przez nas zmian wymaga nowelizacji szeregu aktów prawnych, przede wszystkim ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji, ustawy z 24 maja 2002 r. o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu oraz ustawy z 9 czerwca 2006 r. o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, jak również uchwalenia odrębnej ustawy regulującej zasady działania organu powołanego do kontroli działań Policji i służb specjalnych.